Aktualności | Artykuły | Patronat

W dzieciństwie chciała być pisarką. Udało się. Wywiad z Hanną Diktą

Hanna Dikta to polska autorka powieści obyczajowych, które nierzadko poruszają trudne dla Polaków tematy. Nie inaczej jest w przypadku najnowszej książki Hanny Dikty – „Dwie kobiety”. Najnowsza powieść wydana została nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka pod medialnym patronatem Stowarzyszenia Śląscy Blogerzy Książkowi.

O tym, czym jest dla niej pisanie i o swojej nowej książce Hanna Dikta wyznaje nam w specjalnym wywiadzie.

Jest Pani żoną, matką trójki dzieci, nauczycielką, właścicielką psa, jak to możliwe, że wśród tylu obowiązków znajduje Pani jeszcze czas na pisanie książek?

Kiedy pisałam pierwszą i drugą powieść, byłam bardzo dobrze zorganizowana. Miałam też lepsze warunki do pracy – początkowo byłam na urlopie wychowawczym, a potem, już po powrocie do szkoły (jestem nauczycielką), miałam świetnie ułożony plan lekcji – we wtorki i w czwartki kończyłam zajęcia bardzo wcześnie. Wracałam do domu i bez względu na to, jak ten dom wyglądał, siadałam na kilka godzin do biurka. Przy trzeciej powieści było już gorzej, miałam więcej lekcji, bardzo często przynosiłam pracę ze szkoły do domu. Uratowało mnie zapalenie oskrzeli  – największy fragment „Dwóch kobiet” napisałam w czasie trwającej kilka tygodni choroby. Teraz sytuacja wygląda jeszcze gorzej, ale może to tylko takie moje tłumaczenie własnego lenistwa. Przecież można by wstawać o czwartej rano i codziennie przez 1,5 godziny pisać. Liczę, że zmobilizuję się w wakacje, które są tuż, tuż. Jeśli tego nie zrobię, czytelnicy długo jeszcze poczekają na moją czwartą powieść.

Skąd w ogóle wziął się pomysł na pisanie książek? Od czego się to wszystko zaczęło?

Zaczęło się od dziecięcych marzeń, które na długi czas odstawiłam do kąta. Wróciłam do nich dopiero po trzydziestce, kiedy znienacka zaczęłam pisać wiersze. Znienacka, ponieważ nigdy wcześniej – pomijając młodzieńcze zachłyśnięcie się twórczością Haliny Poświatowskiej – nie interesowałam się poezją. Po wierszach przyszedł czas na opowiadania, a w końcu na powieści. Teraz równolegle uprawiam poezję i prozę, obie te dziedziny, ku mojemu zaskoczeniu, absolutnie się nie wykluczają.

„We troje”, „To nie może być prawda”, „Dwie kobiety” – trzy powieści, każda z nich porusza dość trudną tematykę. Nie boi się Pani ciężkich zagadnień w swoich książkach, skąd się wzięła taka, a nie inna droga pisarska?

Już jako młoda dziewczyna lubiłam trudne historie. Pamiętam, jak moja koleżanka z liceum, amatorka romansów historycznych, dziwiła się, że jako czytelniczkę interesują mnie tylko choroby i dramaty. Jak widać, od tamtej pory niewiele się zmieniło. Co ciekawe prywatnie jestem osobą radosną i optymistyczną. Ostatnio jedna z córek – nastolatek, co warto zaznaczyć  – powiedziała do mnie z wyrzutem: ty to w każdej sytuacji potrafisz znaleźć coś pozytywnego!

„Dwie kobiety” to historia przedstawiająca losy wielu osób, mamy chociażby Ewę i Bognę, ale także Kulową, matkę czwórki dzieci, a jednocześnie żonę chorego mężczyzny. Skąd taki przekrój typów osobowości?

Jestem dobrą obserwatorką. Poza tym nie zasklepiam się w prywatnym, jednowymiarowym pojmowaniu świata, jestem otwarta na inność. Lubię poznawać nowych ludzi, im barwniejszych, tym lepiej. Mam znajomych wśród ułożonych kobiet w średnim wieku, ale i wśród ekscentryków. Podchodzę do nich z dużą dozą sympatii i tolerancji. A co najważniejsze – z ciekawością i chęcią zgłębienia ich świata. Ta moja otwartość i ciekawość pozwalają mi wejść w skórę bardzo różnorodnych postaci, poczuć je w sobie, a potem opisać.

Pisze Pani o ludziach – w „Dwóch kobietach” relacje pomiędzy bohaterami ewoluują, stale się zmieniają. Czy od samego początku planuje Pani konkretne wątki, czy może – postaci „żyją własnym życiem” i do ukończenia powieści sama nie wie Pani, jakie spotkają ich losy?

Zwykle układam plan powieści, ale w trakcie pisania ulega on modyfikacjom. Zdarza się, że moi bohaterowie mnie zaskakują, zachowując się inaczej niż tego od nich oczekiwałam. Niemniej w tych najważniejszych kwestiach najczęściej są mi posłuszni.

W „Dwóch kobietach” nie ogranicza się Pani do przedstawienia jedynie wygodnych tematów. W przeciwieństwie do innych autorek piszących powieści obyczajowe – przedstawia Pani trudne, rodzinne historie. Tematy – jak śmierć czy seksualność – które dotykają każdego z nas, wobec których nie ma ucieczki. Dlaczego?

Jestem buntowniczką. Nigdy nie miałam problemu z mówieniem, co myślę i z chodzeniem własnymi ścieżkami. Z upływem lat te moje cechy się nasilają i choć trochę komplikują mi codzienne życie, to nie żałuję, że jestem taka, jaka jestem. Tworząc, również staram się być wierna sobie – nigdy się nie zastanawiam „co ludzie powiedzą”, nie stosuję wobec siebie cenzury. Piszę, co mi w duszy gra. A że gra niepokornie, to i książki są właśnie takie – niełatwe i kontrowersyjne.

Skąd czerpie Pani inspiracje, budując fabułę swych powieści? Czy w którejś z książek opisuje Pani autentyczne wydarzenia?

Moje książki to nie reportaże, więc nie opisuję prawdziwych wydarzeń. Niemniej na pewno można dostrzec w moich powieściach czy wierszach jakieś związki z rzeczywistością. Jestem wrażliwa, więc chłonę różne historie, przeżywam je głęboko, a potem, w najmniej oczekiwanym momencie, wplatam je w swoje dzieła. Nie znam jednak Bogny, Ewy, Kulowej czy księdza Marka. Nie ma takich osób w moim otoczeniu. Te postaci to od początku do końca wytwór mojej wyobraźni.

Czy – Pani zdaniem – łatwo czy trudno jest wydać własną książkę w Polsce?

Myślę, że trudno. To nigdy nie jest tak, że wydawcy czekają z otwartymi ramionami na nowych twórców, raczej trzeba się do nich mocno dobijać, a i tak nie ma gwarancji, że nam otworzą. Sądzę, że trzeba trafić we właściwe miejsce, do osoby, która poczuje naszą książkę, jakoś się z nią zidentyfikuje. Cieszę się, że już przy pierwszej powieści udało mi się znaleźć wydawcę, którego interesują właśnie takie książki jak moje – niby obyczajowe, niby romanse, ale jednak z jakąś drugą warstwą, głębszym dnem.

Czy miałaby Pani jakieś wskazówki dla osoby, która chciałaby zacząć pisać książkę, ale nie ma odwagi, boi się odrzucenia swojej propozycji przez potencjalnych wydawców?

Pisze się, ponieważ kocha się to robić. Dla mnie tworzenie książek to przede wszystkim wielka frajda. Nie ma sensu przed sięgnięciem po przysłowiowe pióro (ja piszę przy użyciu laptopa) myśleć o potencjalnych odbiorcach czy wydawcach. To tak naprawdę najmniej ważne. Gdybym miała zwrócić się do osoby, która waha się, czy powinna pisać, powiedziałabym tak: Rób to, co kochasz. Nie planuj, nie denerwuj się, nie mnóż czarnych scenariuszy. Daj się porwać historii! Daj się porwać pasji!

21 czerwca w Katowicach odbędzie się spotkanie autorskie z Hanną Diktą. Więcej o spotkaniu przeczytacie w tym miejscu.

Similar Posts